poniedziałek, 26 września 2016

Opowiadanie / Jeden.


- Stary, ostatni raz odbieram cię pijanego z imprezy! - Chris próbował przekrzykiwać dobiegającą do jego samochodu głośną muzykę, kiedy to Nate chciał w jak najbardziej cywilizowany sposób wejść do auta.
- Mówiłeś coś, przyjacielu? - Nate wskoczył na przednie siedzenie i zaczął siłować się z pasem. 
- Idiota - pokręcił przecząco głową Chris, wrzucił jedynkę i powoli opuścił podjazd, na którym kręciło się mnóstwo młodych ludzi, głównie z papierosem w ustach.
Włączył radio, by nie zasnąć po tym, jak jego jedyny przyjaciel wyrzucił go z łóżka o drugiej w nocy z rozkazem odebrania go z kolejnej głupiej imprezy. Nate był jednak z tego bardzo znany. Lubił się zabawić, wypić, poflirtować i zaliczyć. Ostatnio jednak stanowczo przesadzał. 
Oboje mięli po dwadzieścia dwa lata i mimo, że trochę różnili się swoim stylem bycia, to dopełniali się i byli przyjaciółmi już kilka dobrych lat, od czasów szkoły średniej.
Do ich wspólnego mieszkania niedaleko uczelni pozostało jeszcze z jakieś dwadzieścia kilometrów, na całe szczęście chociaż w nocy ruch na drogach się uspokaja i na miejsce można dojechać w całkiem przyzwoitym czasie. Jechali w ciszy, nie rozmawiając ze sobą, dopóki telefon Nate'a nie zawył przeraźliwie piskliwym dźwiękiem. 
- Odbierz, do cholery! - Chris zaczął go szturchać do momentu, aż ten przestał pochrapywać i otworzył oczy. 
- Co jest?! - przymrużył oczy i z olbrzymim wysiłkiem wyjął z ciasnych jeansów telefon. - Halo? - odebrał, nie patrząc nawet na wyświetlacz. - Oh, mi tez było miło cię poznać - wywrócił oczami. - Jasne, że się jeszcze kiedyś spotkamy - kłamał. - Tak... Jasne, pewnie... tak... - zamknął oczy i udawał, że słucha. - Wiesz co, jedziemy przez las i zaraz stracę zasięg. Potem się odezwę, pa - rozłączył się i natychmiast zablokował jej numer. 
- Kto to? - Chris uniósł jedną brew.
- Chciałbym wiedzieć - schował telefon z powrotem do kieszeni i gwałtownie złapał się za brzuch. Chris spojrzał na niego z przerażeniem i natychmiast wcisnął pedał hamulca.
- O nie, Nate, nie zwymiotujesz mi znowu na tapicerkę! - krzyknął, odpiął swój i jego pas, i szybko wybiegł z auta, wypychając też z niego przyjaciela. Ten zrobił jeszcze kilka kroków, przytrzymał się pnia drzewa i zwymiotował wszystkie rodzaje alkoholu, jakie tylko dzisiaj wypił. - Stary, masz szczęście - podszedł do niego Chris, by go przytrzymać. Nie zdążył jednak tego zrobić, gdyż nagle na głowie przyjaciela zobaczył grubą gałąź, a tuż za nią chudą, bladą rękę, która ją trzymała i uderzała w potylicę Nate'a. Zaraz potem Nate zatoczył się do tyłu, na szczęście nie upadł, bo zahaczył o inne drzewo. widać jednak, że nie kontaktował.
- Co jest, kurwa?! - Chris natychmiast podniósł z ziemi byle jaką gałąź i drżącą ręką uniósł ją do góry, by jak najszybciej zareagować na cios. Był przerażony. Kto mógł być w tym czasie w lesie i dlaczego chciał zaatakować akurat ich? Jego źrenice powiększyły się, by móc dostrzec... właściwie kogo? Mordercę? Serce Chrisa biło w oszałamiającym tempie. Sekundy zdawały się wiecznością, a umysł powtarzał, że to ostatnia chwila jego życia. Wszystkie obejrzane horrory zlały się w jedno i utworzyły przerażającą całość. 
Pod ciężarem czyjeś stopy pękła gałązka, a Chris wstrzymał oddech. 
Najpierw zauważył jej twarz. Była blada, bardzo ubrudzona i wyrażała równe przerażenie, co jego. Zaczął ją lustrować, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Była niewielka, szczupła, z długimi, ciemnymi włosami i olbrzymimi oczami, w których odbijał się księżyc. Była bardzo zaniedbana. Podarta bluzka, poplamione spodnie, zaschnięta krew na jej wardze, policzkach i rękach. Wyglądała na bezbronną. 
Dziewczyna zrobiła kolejny krok, nie wypuszczając gałęzi z ręki, co sprawiło, że Chris otrząsnął się i spoglądnął na swojego przyjaciela, który najprawdopodobniej jest nieprzytomny. Bezbronna dziewczyna by tego nie zrobiła. 
- Kim jesteś? - starał się, by jego głos brzmiał groźnie, a nie drżał ze strachu. Ona jednak spojrzała tylko smutnie na niego i wzruszyła ramionami, mówiąc: nie wiem. 
Ta odpowiedź wcale go nie uspokoiła, wręcz przeciwnie. 
- Czego chcesz od nas? - miał cały czas napięte mięśnie, by w każdej chwili móc odeprzeć atak. 
- Niczego - odparła beznamiętnie. - Tylko mnie zostawcie. 
Chłopak patrzył to na nią, to na przyjaciela, który nagle zaczynał odzyskiwać świadomość. Nie miał pojęcia, co zrobić dalej.
- Auuuu! - zawył Nate i natychmiast jedną ręką złapał się za głowę, a drugą próbował postawić się do pionu. - Co tu się wypra... - nie dokończył, gdy parę metrów od siebie zobaczył przerażoną dziewczynę z kijem w ręku. Natychmiast skierował pytający wzrok na przyjaciela, ten jednak wcale nie wyglądał na mniej przestraszonego. Nate potarł ręką głowę, gdy poczuł na niej ciepłą krew. - Nie jestem  aż tak pijany - zwężył swoje ciemne oczy i popatrzył groźnie na drobną dziewczynę, a ta od razu zrobiła krok do tyłu - więc albo to jest jakiś wyjątkowo popieprzony żart, albo dziewczyno - wskazał na nią palcem - masz przerąbane do końca swojego marnego życia - wyprostował się, by wyglądać na wyższego i potężniejszego, chociaż tak naprawdę czuł się tragicznie. Jego czaszka pękała, miał lekkie zawroty głowy i każdy obrót głową wymagał nieziemskiej determinacji i siły, by nie jęknąć i nie skrzywić się z bólu.
- Ja, ja... - dziewczyna zaczęła się jąkać, a jej oczy stały się jeszcze większe. - Ja przepraszam - powiedziała piskliwym głosem jak mała dziewczynka, a zaraz potem gwałtownie odwróciła się i ruszyła pędem przed siebie, pomimo tego, iż wiedziała, że kompletnie nie ma sił i długo tak nie ubiegnie. Nie mogła się jednak poddać, znalazła się już tak daleko, tak niewiele brakowało, by się wyrwać. Była jednak zmęczona i bardzo głodna. Miała jedynie ukraść samochód i odjechać. W praktyce jednak nie okazało się to takie łatwe. Znowu zaczęła się tak bardzo bać. 
Chris stał w miejscu jak wmurowany w ziemię, natomiast Nate, jak zwykle impulsywny i pomimo bólu rzucił się za nią. Złapanie jej nie stanowiło dla niego większego problemu. Po prostu jako zawodowy sportowiec naskoczył na nią i oboje polecieli na brzuch, twarzą do ziemi. Dziewczyna nawet gdyby była w pełni sił, nie wydostałaby się spod jego dość ciężkiego ciała. Poddała się i pomyślała znowuż o koszmarze, do którego lada chwila będzie musiała wrócić. Przestała się szamotać, a całe jej ciało zaczęło drżeć z bólu, smutku, głodu, braku sił. Zaczęła szlochać. 
Nate powoli i ostrożnie zaczął się z niej podnosić, trzymając jej obie ręce z tyłu, za plecami. Czuł olbrzymie pulsowanie pod czaszką, a na dodatek kręciło mu się w głowie. Postanowił być jednak nieugięty.
- Teraz się rozliczymy - odparł. Był trochę wytrącony z równowagi przez jej płacz, ale za wszelką cenę nie chciał tego po sobie poznać. Nie zrobi z siebie teraz ofiary, pomyślał. - Chris, mógłbyś mi z łaski swojej pomóc? - przewrócił oczami, bo czuł, że jego głowa zaraz eksploduje. 
Chris zrobił kilka niepewnych kroków w ich stronę i ostrożnie przejął jej ręce. Nie chciał zrobić jej krzywdy, ponieważ wyglądała niewinnie, ale bądź co bądź, była nieobliczalna. Kto wie czy zaraz nie wyciągnęłaby broni i nie wystrzelała ich jak kaczki, usypiając ich czujność płaczem. Chris trzymał ją, nadal nie mając pojęcia, co z nią zrobić. Nie mogą jej tu zostawić. Zabranie do samochodu też mogłoby być bardzo ryzykowne. 
- Do auta - rozkazał Nate, cały czas trzymając się za głowę, jednocześnie podejmując decyzję za Chrisa.
- Co masz zamiar dalej zrobić? - zapytał chłopak, nie ruszając się z miejsca. 
- Proszę, nie róbcie mi krzywdy - dziewczyna zaczęła się lekko szamotać, przez co Chris musiał użyć większej siły, by ją przytrzymać. 
- Słucham? - Prychnął Nate. - Jak na razie to ty nas zaatakowałaś i rozwaliłaś mi głowę tym cholernym kijem - spojrzał na nią wrogo - więc lepiej powiedz nam kim jesteś i czego chcesz, zanim stanę się jeszcze bardziej brutalny.
Na moment zapadła przyszywająca cisza, a dziewczyna wydawała się jakby odpływać w myślach, skupiając swój wzrok na czubkach palców u nóg. Nagle zabrała głęboki oddech i podniosła swoje wielkie, zmęczone i smutne oczy, którym jedynie odbicie księżyca dawało życie.
- Jestem Natalie - cicho westchnęła - reszty nie pamiętam - spojrzała niepewnie na Nate, który mimo swojej rany, wydawał się dla niej groźniejszy. - Ja uciekłam - kontynuowała - i zobaczyłam światła waszego samochodu. Nie chciałam zrobić wam krzywdy - kolejna pojedyncza łza spłynęła po jej poranionym i brudnym policzku - ale proszę - jej głos przyjął błagalny ton - nie karzcie mi tam wracać. 
Nate z Chrisem spojrzeli na siebie zdezorientowani, a dziewczyna wyrwała swoje ręce z uścisku i upadła na kolana, rozpłakując się na dobre. Oboje poczuli się niezręcznie.
Jako pierwszy zmiękł Chris i ukucnął przy niej. 
- Okej, Natalie - mówił ostrożnie i złapał ją za ramię - nic z tego nie rozumiem, ale jeśli chcesz, to możemy ci pomóc - lekko się uśmiechnął, chcąc dodać jej otuchy, lecz zaraz potem wkroczył Nate. 
- Zwariowałeś, idioto?! - nakrzyczał na niego i patrzył jakby miał przed sobą wariata, a nie swojego przyjaciela. - Nic o niej nie wiesz, może kłamać i tylko udawać taką zagubioną! - cały czas krzyczał. - Najlepiej wpakujmy ją do auta i od razu zawieźmy na policję. 
Dziewczyna usłyszała własnie to, czego się najbardziej obawiała. 
- Nie, nie, proszę! Wszędzie, tylko nie na policję, proszę - błagała z całych sił. 
- Widzisz?! Musi mieć coś na sumieniu! - klasnął w dłonie Nate. - Dlaczego ty jesteś taki naiwny, Chris? - pokręcił przecząco głową. 
- Nie jestem naiwny, po prostu nie znamy sytuacji - odparł i pomógł dziewczynie wstać z ziemi. 
- Tak?! - krzyknął z wyrzutem - zatem co proponujesz, mistrzu? - zadrwił z przyjaciela. 
- Zabierzmy ją, zawieziemy cię do szpitala na szycie, a potem do mieszkania i zastanowimy się co dalej. 
Nate uniósł brew, co oznaczało, że całkowicie lekceważy ten pomysł i absolutnie się z nim nie zgadza. 
- Będę ją pilnował - dodał Chris, mając nadzieję, że chociaż trochę przekona go do swojego planu. Nie wiedział czy to zmęczenie wzięło nad nim górę czy cokolwiek innego to było, ale Nate tylko machnął ręką, otworzył drzwi auta i wszedł do niego. 
Chris obrócił się do Natalie i kiwnął głową w stronę samochodu. Dziewczyna niepewnie ruszyła w stronę drzwi. 
- Dziękuję - odparła z lekkim uśmiechem, nie wiedząc czy to początek czegoś nowego. Nie chciała mieć jednak zbytniej nadziei. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz